Po otrzymaniu zgody ujawniam Państwu sport osób niepełnospranych od "kuchni" opisany słowami Katarzyny Rogowiec. "Moze Pan wieszac wszelkie info ode mnie. To zawsze promocja dla tego naszego kulawego sportu kulawych;)"
____________________________________________________________________
Panie Wojtku,
dziekujemy za pozdrowienia. I tak wylecielismy i dolecielismy do celu - Khanty Mansiysk, Zachodnia Syberia. Tupolev - 154 budzil na lotnisku w Monachium spore zainteresowanie obslugi naziemnej plyty lotniska (nawet robili mu zdjecia).
Roznica czasu 4 godziny (jestesmy przed Wami :-)) Miasto sprawia dobre wrażenie z okien busa, ktorym przewieziono nas z lotniska do Hotelu "Na sjemi holmaxa". Nasza "opiekunka", Natalya, studentka II roku języków obcych mówiła o 86 tys.mieszkańców. Mieszkamy przy samych trasach biegowych/biatlonowych. Ponoć obiekty stadionu zlokalizowane sa niedaleko od Centrum miasta i stąd rozchodza się w las.
My po rozpoznaniu stadionu i tras blizszych. Stopien trudnosci uzalezniony od dystansu i niepelnosprawnosci rozny. Dla mnie trasa sprintu zbyt plaska. Dobrze, ze jest jakis jeden podbieg i zjazd bardziej wymagajacy. Trasa 2,5 km jest juz zdecydowanie bardziej wymagajaca. Są na niej 2 strome i dosyc dlugie podbiegi i ostre zjazdy. Nic to, robimy rozpoznanie i czekamy, zeby robic swoje.
Dzisiaj wieczorem otwarcie.
_____________________
Witam Panie Wojtku,
mam watpliwosc co do traktowania stanu ciazy jako dopingu, czy w jakims okresie jest to zabronione, albo wymaga sie zgloszenia tego przed zawodami?
Dzisiaj odbyl sie sprint biatlonowy na dochodzenie, bylam 2! Byly dwa strzelania i wszystko strzelilam czysto.
Wygrala Burmystrova. Jest w ciazy, stad moje pytanie
Niestety Kamil zepsul strzelanie, ale biegowo jest mocny. Jutro ja i Arleta 5km lyzwa, a Kamil i Robert 10km.
pzdr,
KR
_________________________
4 kwietnia 2011, poniedziałek, Khanty Mansiysk, Rosja
Wczoraj, 3 kwietnia 2011 r., na Arenie Stadionu biatlonowego w Khanty Mansiysk’u zabrzmiał Mazurek Dąbrowskiego za moją sprawą. Duma z bycia Polką i radość, że ciężka praca ostatnich ponad 10 miesięcy dała zakładany efekt. Dzień wcześniej, w sobotę,
2 kwietnia stanęłam na 2 miejscu podium, po bezbłędnie oddawanych strzałach w pościgowym sprincie biatlonowy.
Przylatując tutaj nie było we mnie pewności, co do moich możliwości. Miesiąc czasu od zakończenia zawodów Pucharu Świata w niemieckim Finsterau mógł przynieść spadek formy, a u innych zawodniczek jej wzrost. Dodatkowo nastawienie psychiczne wynikające
z opinii polskich biatlonistów, którzy wrócili kilka tygodni wcześniej stad i wspominali
o niełatwych trasach (myślałam, że skoro dla nich niełatwe to może przy moim bieganiu bez użycia kijów są nie do sforsowania w tempie) i zmiennej pogodzie (dzisiaj tego właśnie doświadczamy) osłabiały moją pewność siebie, pomimo dobrze zapowiadających moją rywalizację wyników biegów Pucharu Świata.
Trasy dla grup stojących (LW 2-9 - osoby biegające na stojąco z różnymi niepełnosprawnościami natury fizycznej oraz grupy B 1- 3 tj. zawodnicy niedowidzący
i niewidomi) są rzeczywiście trudne.
2 kwietnia, sobota, biatlonowy sprint pościgowy (biathlon pursuit)
Szczególnym wyzwaniem była dla mnie trasa tego biegu. Na stosunkowo krótkim odcinku, 1,2km były 2 bardzo strome podbiegi. Kiedy pierwszy raz „robiłam” zarówno jeden jak
i drugi, to miałam zachwiania równowagi, odchylałam się do tyłu i „bujało” mną do przodu (wtedy pomyślałam, że tutaj warto byłoby użyć podparcia, żeby móc mieć choć jeden kij).
Z pomocą przyszedł nasz serwiman, Tomasz Kałużny, polski biegacz, który podpowiedział mi, że przy takim kącie nachylenia stoku najlepszym rozwiązaniem na jego pokonanie będzie rodzaj „podchodzenia”, a nie jazdy na nartach. Tak zrobiłam i bez mocnego zmęczenia mięśni ud pokonałam te podbiegi w sumie 12 razy (6 razy w biegu kwalifikacyjnym i 6 razy w biegu finałowym). Ukształtowanie tej trasy sprawiało, że na strzelnicę wbiegaliśmy na bardzo wysokim tętnie. Nie ćwiczyliśmy zbyt dużo oddawania strzałów przy tak szybkim biciu serca, ale wypracowana technika oddawania strzałów (oddechy, rytmiczne wstrzymywanie oddechu, sposób, jaki każdy strzelec ma na oddanie celnego strzału) nie zawiodły. Biatlon wygrywa się strzelaniem, a ja strzelałam „bez pudła”. Pomagała natomiast pogoda. Wiało bardzo lekko, świeciło słońce na błękitnym niebie (choć z tego zdałam sobie sprawę w tej chwili, bo podczas biegu nie widziałam niczego). 16:26,30 wystartowałam w finale. Zachodnia trybuna Centrum Sportów w Khanty była dosyć licznie wypełniona przez mieszkańców tego ok. 86 tysięcznego miasta Okręgu Ugra. Po pierwszym okrążeniu 5 bezbłędnie oddanych strzałów
i powtórka dobrego po 2 okrążeniu i przyspieszenie biegu na 3 krążeniu do mety. (Bieg kwalifikacyjny ok. godz. 13:00 wyglądał mniej więcej tak samo. Był na tzw. „świeżości”, czego o drugim biegu, finałowym nie mogę już powiedzieć.) Ścigała mnie jedna z moich największych rywalek, zwyciężczyni 2 biegów w Vancouver i zdobywczyni 1 srebrnego medalu, która po raz pierwszy w tym sezonie „nie pudłowała”. Ostatni stromy podbieg zdecydował ostatecznie o jej przewadze nade mną zaledwie o 4,7sekundy.
Byłam i jestem szczęśliwa z tego drugiego miejsca, srebrnego medalu! Od kiedy poznałam trasę tego biegu wahałam się, czy nie wycofać się z niego z uwagi na duże prawdopodobieństwo zakwaszenia mięśni ud i loteryjne strzelanie. Z Polski wyjeżdżałam pokładając największe nadzieje na zwycięstwo w biegu na 5km krokiem łyżwowym. Ten bieg miał zostać rozegrany dzień później, 3 kwietnia. Nie pomyliłam się w mojej wierze w samą siebie, przyszedł 3 kwietnia i wywalczyłam zwycięstwo. Wygrałam co prawda tylko o włos, o 1,9 sekundy z Ukrainką, Oleksandrą Kononovą czasem 14min.54,3sek.
Okrążenie 2,5km, które 3 kwietnia przyszło pokonać kobietom stojącym dwa razy
w ukształtowaniu trasy jest równie wymagające co opisana przeze mnie wcześniej trasa sprintu biatlonowego. Jest więcej podbiegów, które są mniej strome, ale zarazem dużo dłuższe i czasami następują jeden po drugim. Są też w związku z tym i zjazdy, wśród nich jeden bardziej nieprzyjemny i dla mnie (lubię zjeżdżać, moje pierwsze w życiu narty to zjazdowe). Testowane kolejny dzień parafiny i proszki i … nie wiem co tam jeszcze nasi panowie wkładają na ślizgi, pozwoliły mi poczuć, że narty są gotowe do walki. Po pierwszym biegu, 2 kwietnia, wiedziałam już, że forma nie odeszła, ale że i rywalki są mocne. Formę odzyskała natomiast Anna Burmystrova, która w Pucharze Świata nie liczyła się w tym roku, a tutaj sprint biatlonowy wygrała.
Niezmiernie ważna była informacja na trasie, podawane międzyczasy przez trenera i Dawida Damiana, jak również wsparcie kibiców na podbiegach. Wiedziałam po pierwszym okrążeniu, że nieznacznie przegrywam. Na najstromszym podbiegu, przedostatnim przed metą, trener podał mi czas. Biegłam, zjeżdżałam i znów podbiegałam tzw. „swoje”. Ostatni podbieg przed stadionem, potem będzie wiraż przez mostek i do mety. Dawid Damian stoi na szczycie tego ostatniego podbiegu i bardzo mocno okrzykami mnie wspiera, daje mi to informacje, że to walka o zwycięstwo. Obok mnie biegnie przewodniczka niedowidzącej Ukrainki i stara się okrzykami i ją zmobilizować do wytężonej pracy na finiszu. Obawiam się, że jak pozwolę im się prześcignąć mogą mnie spowolnić. Daję więc z siebie wszystko, czuję jak mięśnie ud się spinają. Udaje się, jestem przed przewodniczką niedowidzącej, dobiegam na mostek,
z przestrzeni dolatują okrzyki Tomka Kałużnego, nawrót i ile sił do mety. Na tych ostatnich metrach wyrzucam z siebie dźwięki zwierzęcia, bo to pozwala mi przewalczyć brak tlenu
i uciążliwość tego wysiłku. Za metą mam kłopot z zatrzymaniem się. Padam na ziemię przy bandzie, łapię oddech…nadchodzi Tomek, zza barierki krzyczy coś a’la brawo Kasiu, wygrałaś… Dopiero po chwili wstaję, spoglądam na duży ekran nad strzelnicą z listą wyników, dobiega Dawid, krzyczy radośnie, 1,9 sekundy! Yes! Udało się! Warto było dla tego wyniku ciężko pracować ponad 10 miesięcy. Dla chwil przypominających złote medale na Igrzyskach w Turynie. Po rozegranych biegach, na Stadionie o 13:15 Ceremonia Medalowa, polski hymn i flaga wciągana najwyżej na maszt. Znów łezka się zakręciła w oku. Pomyślałam: „…daleka Syberia i Ci ludzie na trybunach uczą się właśnie m.in. o Polsce.”
Po Ceremonii zostałam poinformowana o teście dopingowym. Atmosfera i tam była bardzo miła. Ja miałam okazję poćwiczyć mój język rosyjski trochę już zakurzony…
4 kwietnia 2011 r., pokój 401, > Gastinica „ Na sjemi Holmax” <
Obudziłam się o 7:00, jak codziennie spojrzałam przez okno – czubki sosen, które widzę
z hotelowego pokoju (mieszkamy na 4 piętrze z ekipa Francji, Niemiec i Stanów Zjednoczonych) bujają się mocno a dodatkowo pada śnieg. Przez te 2 dni startów warunki pogodowe były dobre i dosyć równe (-5 / -10 stopni), choć prognozy przedstawiane na odprawach technicznych trenerów odbiegały od rzeczywistości. Wytłumaczyliśmy to sobie rozmiarem Okręgu Ugra (powierzchnia większa od powierzchni Polski) i zachodzącymi na obszarze Syberii innymi, nieznanymi nam z Europy zjawiskami atmosferycznymi.
Dzisiaj bieg na długim dystansie techniką klasyczną. Przy pogodzie, która w tej chwili za oknem, Tomek Kałużny, który serwisuje nasz sprzęt, będzie miał sporo pracy. Pomoże mu na pewno Dawid Damian i nasz trener od narciarstwa Witold Koperniak, a i ja z Arletą (Arleta Dudziak, zawodniczka startująca w grupie LW 6 tj. używa 1 kija w biegu) będziemy na bieżąco testować narty ze smarami położonymi na tzw. „trzymanie”. Dawid to podpora naszych mięśni masażem jak i spraw technicznych różnych, uzupełniając nasze braki, wynikające z niepełnosprawności. Na wieczornej odprawie ustaliliśmy kto i gdzie będzie podawał nam picie, międzyczasy, gdzie najbardziej potrzebujemy dopingowania słownego.
Dzisiaj starty tylko grup stojących, tak więc Kamil Rosiek i Robert Wątor mają dzień wolny. Im będziemy kibicować jutro, 5 kwietnia.
____________________________________________________________
Sent: Tuesday, April 05, 2011 5:39 AM
To: W.Gawroński
Subject: 15 km technika klasyczna - brazowy medal
Panie Doktorze i dodatkowo - jest braz i "smakuje" przednio
Krótka relacja z Khanty Mansiyska - wrażenia z biegu na 15km techniką klasyczną:
4kwietnia 2011 - pogoda zaskoczyla wszystkich od rana padal snieg i mocno wialo. Byl moment ok. godz. 10:00, ze snieg zamienil sie w deszcz, a na start zjawiska atmosferyczne ustaly. Niestety najgorsze co juz zdzialaly bylo nie do odwrocenia. Mialam szanse na zloto, ale przez mokre a gdzie niegdzie oblodzone tory, nie moglam w nich biec, bo nie bylo sie z czego odbić, nawet klister nie trzymał. Zebym miala choc 1 kij... Jest braz, okupiony potem od stop do glow i mocnym bolem kregoslupa ledzwiowego. W mojej sytuacji, przy tej pogodzie i takim ukształtowaniu trasy nie dało się zrobić nic innego.
Pytacie o zimno, to już 5 dzień dzisiaj i pierwszy tak ciepły. Poprzednie były idealne od -2 do -10 w ciagu dnia, w nocy nawet -16 i słońce na błękitnym niebie.
Rosjanianie sprawdzają się w organizacji tej imprezy doskonale. Podejrzewam, ze to doswiadczenia w organizacji sporo wiekszych imprez swiatowych (choćby tegoroczne Biatlonowe Mistrzostwa Świata IBU).
Miasto sprawia wrazenie kontrastowego - sa i nowe budowle wykonane z przepychem jak i stare, zniszczone drewniane "bloki" 3 piętrowe i kilkuklatkowe.
___________________________________________
6kwi dzien wolny, mamy zaplanowane zwiedzanie centrum miasta.
Ogrzewana Arena Lodowa, na ktorej mialo miejsce Otwarcie Mistrzostw jest imponujaca. Widoki na okolice z tarasu widokowego w poblizu stadionu sa na rozlegla wode (Irtysz a moze Ob), lasy, jeziora.
Dzien wlasnie sie konczy, Dochodzi 23cia temp. 0-+1stopień, znow blekitne niebo, zachodzace slonce i lekki wiatr.
Jutro grupy siedzace biegna dlugi dystans - Kamil Rosiek i Robert Wator. <
__________________________________________
A i relacja z teraz:
Kamil Rosiek 4, 15km ze strata 17 sekund. On wreszcie musi tu zdobyc medal! Juz 2 razy 4.
Robert Wator 11.
Pan prezes Szaj zamieszcza informacje na nowej stronie zwiazku
www.paraolimpijski.plpozdrawiam,
Kaska
________________
6.04."syberyjskie" temperatury +4stopnie dzisiaj,
jedziemy na krotka "ekskursje w Cjentr goroda" - dzisiaj dzien wolny,
pozdrawiam,
Rogowiec
Zdjęcie 1Zdjęcie 2Zdjęcie 37 kwietnia 2011 r., biatlon, 7,5 km 2 drugie miejsca! 2 srebrne medale! Kamil Rosiek i ja wywalczyliśmy miejsca na „pudle”. To najlepsze dla naszej reprezentacji zawody od dłuższego czasu. Dzisiaj warunki były trudne z uwagi na panujące tutaj kolejny dzień dosyć wysokie temperatury. Śnieg w miejscach, w których operuje słońce jest już bardzo mokry. „Narta” nie ma poślizgu i trzeba włożyć dużo siły, więcej niż przeciętnie, żeby się przemieścić. To one, warunki na trasie, podczas biegu zaważyły przy moim rodzaju niepełnosprawności na wyniku.
Stawałam na starcie szczęśliwa, że udało się Kamilowi wywalczyć medal. Już w dwóch biegach był bardzo blisko, 4 miejsca. Dzisiaj Kamil strzelał bezbłędnie, choć czas jego strzelania to w sumie 1min. 20, 1sekundy a zwycięzcy, Rosjanina, mutlimedalisty tych Mistrzostw, jak i Igrzysk Paraolimpijskich, Irka Zaripova to 52,2 sekundy. Dwa pierwsze okrążenia postanowił pobiec „niepełną parą”, żeby „na spokojnie” poprawnie strzelać. Na ostatnim okrążeniu miał dać z siebie wszystko. I dał. Do Zaripova stracił 42,7 sekundy (na samej strzelnicy 27,9). Ponownie podkreślę, biatlon wygrywa się dobrym strzelaniem. Najwięksi rywale Kamila w biegu dzisiaj pudłowali jak również zawodził ich sprzęt. Norwega sledze, a właściwie pas mocujący go do siedziska, uległ zerwaniu podczas pokonywania okrążenia karnego i Trygve Steinar Larsen zmuszony był wycofać się z biegu.
Ja przemyślałam taktykę, tak jak robię to zazwyczaj w dzień poprzedzający start, przed każdym biegiem, zanim zasnę. Znałam też 2,5km okrążenie, które było przede mną do pokonania dzisiaj 3 razy. Jeszcze przed startem grup siedzących „obeszłam” je, żeby raz jeszcze poukładać w głowie ostatecznie plan biegu. W biegach biatlonowych kluczową rolę odgrywa strzelanie, moje rywalki też są w nim świetne i oddają strzały w krótszym czasie. Przede mną lista z oficjalnymi rezultatami i czasem spędzonym na oddawaniu serii 5 strzałów, I strzelanie 55,8sekundy (w tym 1 strzał oddany błędnie), II strzelanie 58,5sekundy. Dla porównania czasy innych zawodniczek. Aleksandra Kononova, Ukrainka, która dzisiejszy biatlon 7,5km zwyciężyła, I strzelanie 28,8 sekundy, II strzelanie 45,6 sekundy (w tym 1 strzał oddany błędnie). Finka, Maija Loytynoya oddawała serie strzałów odpowiednio w 33 sekundy i w 32,1 sekundy.
Ciągle sporo tracę na strzelaniu.
Ostre podbiegi, których nie brakuje na trasach Khanty Mansiysk’iego Ośrodka Sportowego pokonywałam „niepełną parą”, oszczędzałam siły na proste, gdzie przy dzisiejszym śniegu wręcz się kopałam. Błędem były moje próby rozjeżdżania się. Powinnam była w tych miejscach skracać krok.
Wygrała Ukrainka, Oleksandra Kononova z przewagą nade mną 59,6 sekundy, obie oddałyśmy po 1 niecelnym strzale i musiałyśmy okrążyć 1raz 150m rundę karną.
Przed nami jeszcze 2 starty (jutro, 8 kwietnia 2011 r. – sprint biegowy i 10 kwietnia walczyć będziemy znów w biatlonie, aczkolwiek tym razem oddamy 4 serie strzałów, bo do pokonania będzie 5 okrążeń 2,5km).
Pojawia się zmęczenie, odkładam raportowanie i oddaje się regeneracji przed jutrem.
8 kwietnia 2011 r., sprinty Po dzisiejszych sprintach w rozjeżdżonym przez wszystkie grupy przed kobietami śniegu jestem zdrowo zmęczona. Mięśnie i płuca dostały swoje. Jestem w formie, jest juz piaty medal na moim koncie - srebro, wyszarpane o 0,1sekundy.
Kwalifikacje poszły doskonale, uzyskałam najlepszy czas. Półfinał zmęczył mnie już bardziej, bo śnieg na owym 900m okrążeniu był już mocno rozjechany i coraz bardziej mokry. Finał o godz. 14:20 to już owe warunki w połączeniu z rodzajem niepełnosprawności zdecydowały kto wygra.
Kładę się teraz do odpoczynku, bo wysiłek był znaczący. Sprinty to moim zdaniem najbardziej obciążający dystans (przynajmniej mnie). A ten śnieg, albo raczej ta maź, jest coraz bardziej osłabiająca.
Jutro wolne, nie mamy sztafet, w niedziele biatlon 12,5km