messi
Użytkownik
Wiadomości: 78
|
|
« Odpowiedz #59 : Maj 02, 2011, 15:45:52 » |
|
Dla Barcelony miał to być mecz z gatunku tych "łatwych i przyjemnych", który mocno przybliży ją do obrony mistrzowskiego tytułu. Blaugrana w mocno rezerwowym składzie uległa jednak Realowi Sociedad San Sebastian 1:2. Wynik w 28. minucie spotkania otworzył Thiago, a dwa zwycięskie gole dla gospodarzy zdobyli Ifrán i Xabi Prieto w ostatnich 20 minutach meczu.
Z pojedynku na Estadio Anoeta Barcelona wyszła na tarczy, płacąc cenę za niepodwyższenie prowadzenia z pierwszej połowy. Dała tym samym także swojemu rywalowi nadzieję na utrzymanie w La Liga. Po golach Ifrána i Xabiego Prieto, podopieczni Josépa Guardioli nie zdołali się podnieść, ale w obliczu wcześniejszej porażki wicelidera, zakończyło się to dla nich bez większych konsekwencji.
Zanim rozpoczęła się pierwsza odsłona dzisiejszego spotkania, do graczy Blaugrany dotarła wiadomość o kolejnej porażce drużyny, która jako jedyna zagrażała jej w drodze do tytułu mistrza Hiszpanii. Ze względu na przegraną Realu Madryt z Saragossą 2:3, Barcelona mogła wyjść na murawę Estadio Anoeta bez jakiejkolwiek presji. Dla zespołu Dumy Katalonii taka sytuacja stworzyła ogromny komfort, mimo iż zestawienie, jakie Guardiola desygnował na dzisiejszy mecz mogło przypominać skład Barcelony B.
Zgodnie z przewidywaniami, od pierwszej minuty między słupkami stanął José Manuel Pinto, który dostał szansę na występ po czerwonej kartce w Lidze Mistrzów. Paradoks? W tej sytuacji ważniejsze było oszczędzanie Víctora Valdésa, by wyeliminować ryzyko odniesienia kontuzji przed wtorkowym rewanżem z Realem Madryt. Uwagę przyciągnęła również obecność na obu stronach obrony chłopców z La Masíi - na prawej stronie ujrzeliśmy Montoyę, na lewej Fontása, który od momentu absencji Abidala etatowo zasiada na ławce rezerwowych pierwszej drużyny.
Filar baskijskiej drużyny, Xabi Prieto przed spotkaniem przekonywał kibiców, że mecz z wielkim rywalem nie musi się skończyć dla nich klęską. "Potrzeba nam cierpliwości", mówił kapitan Realu Sociedad. Jego słowa mocno oddają to, co działo się na murawie w ciągu całego meczu. Pierwsze minuty, jak i cała pierwsza odsłona nie zapowiadały jednak niczego, co mogłoby przynieść im w tym spotkaniu jakąś korzyść. Messi, który wystąpił od początku meczu, co chwilę straszył bramkarza Claudio Bravo i współpracujących z nim defensorów.
Już w 4. minucie Argentyńczyk postraszył rywali mocnym strzałem z 18 metrów, podobnie jak Afellay, który silnym uderzeniem zmusił do interwencji bramkarza Realu Sociedad. Plan Guardioli dość pechowo pokrzyżowała jednak kontuzja młodego prawego obrońcy, Montoyi - po starciu z rywalem, z grymasem bólu chwycił się za obojczyk i nie był w stanie kontynuować gry. I to była jedyna zła wiadomość dla Barcelony. Widać było bowiem ogromną swobodę w budowaniu akcji ofensywnych.
W 28. minucie Katalończycy wreszcie wyszli na prowadzenie, po precyzyjnym uderzeniu Thiago Alcantary. Znakomitym podaniem, po mistrzowsku wręcz akcję otworzył Xavi, a po jego zagraniu, piłkę lekko "dziubnął" Messi. Podanie to dotarło do Thiago, a Demidow nie miał najmniejszych szans, by doścignąć pędzącego na bramkę Bravo Brazylijczyka. Po golu, liczący na remis gospodarze nieco się ożywili, ale zarówno Tamudo, jak i Xabi Prieto, który byli najjaśniejszymy punktami w swoim zespole, nie zdołali wypracować sobie klarownych okazji.
Nie trudno było się spodziewać, że Real Sociedad wyjdzie na drugą połowę o wiele bardziej zdeterminowany. Gospodarze liczyli na okazje po stałych fragmentach gry, jednak i one nie przynosiły pożądanych skutków. Baskowie pod polem karnym Pinto tracili głowę - większość ich zagrań przypominała rozpaczliwe akcje widziane w końcówkach przegrywanych meczów. Kolektywna defensywa Blaugrany nie pozwalała im na rozwinięcie skrzydeł. W 49. minucie okazję miał Jeffrén, ale wychodząc na dogodną pozycję został sfaulowany przez Demidowa. Czy sędzia dając żółtą kartkę, nie oszczędził obrońcy San Sebastian?
Barcelona kolejną szansę wypracowała sobie w 67. minucie spotkania, ale nie zakończyła się ona golem. Znakomitą kontrę wyprowadzili Messi wraz Thiago - Brazylijczyk wpadając w pole karne dostał podanie "pod nos", ale będąc sam przed Claudio Bravo, przegrał z nim pojedynek i piłka powędrowała poza boisko. W kontekście tego, co miało zdarzyć się za chwilę, był to jeden z ważniejszych momentów dla losów tego spotkania. Duma Katalonii zmarnowała szansę na "dobicie" rywala, który wyraźnie nie miał argumentów tego wieczoru.
Przyszła jednak 70. minuta, w której to Real Sociedad cierpliwie czekając na błąd, zadał pierwsze ukłucie. Remis 1-1 dał Urugwajczyk Ifrán, który wykorzystał zamieszanie w polu karnym, wyprzedzając Fontása, który nie przeciął prostopadłej piłki adresowanej do napastnika Realu Sociedad. Winę jednak można zrzucić na cały blok obronny, za niezdecydowane interwencje, kiedy można było oddalić zagrożenie poza pole karne. Sześć minut później Barcelona mogła jednak mówić o wielkim pechu.
Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Milito znakomicie wyszedł na pozycję i pewnie uderzając piłkę głową, umieścił ją w siatce. Sędzia jednak wcześniej odgwizdał "dwucentymetrowego" spalonego i cules musieli obejść się smakiem. W 80. minucie spotkania gospodarze, z pomocą Javiera Mascherano, dopięli swego. Argentyńczyk sfaulował w polu karnym Davida Surutuzę, a jedenastkę wykorzystał Xabi Prieto. Pinto był bliski obronienia strzału - piłka jednak przetoczyła się pod jego rękami.
Mimo szansy Afellaya w końcówce spotkania, Blaugrana nie zdołała wyrównać stanu meczu. Tymczasem Real Sociedad w kontekście swojej walki o utrzymanie ugrał z mistrzem Hiszpanii bonus sporej wartości. Kto jak kto, ale właśnie Baskowie najbardziej potrzebowali trzech punktów - Barcelona natomiast, zanim wyszła na ten pojedynek, już mogła uważać się za zwycięzcę tej kolejki. Ośmiopunktowa przewaga nad Realem Madryt została utrzymana, co nie zmieniło faktu, że o obronę tytułu trzeba będzie jeszcze powalczyć. Kolejna okazja do zbliżenia się do upragnionego celu za tydzień w niedzielę, w derbach z Espanyolem na Camp Nou.
Real Sociedad San Sebastian - FC Barcelona 2:1 (0:1)
0:1, Thiago 28' 1:1, Ifrán 70' 2:1, Xabi Prieto (karny) 80'.
|